12 422 55 55

Pani Z Wasem

12 422 55 55

Pani Z Wasem
matki_corki

Mówmy swoim córkom, że ciało jest dla nas źródłem przyjemności

18 lutego 2019

Artykuł dostępny na www.hellozdrowie.pl

„Mówmy swoim córkom, że ciało jest dla nas źródłem przyjemności”.

Dr Katarzyna Jasiewicz o ciałoterapii

Nie możemy myśleć, że ciało to nasze opakowanie czy rzecz, którą należy eksponować. Ciało to nasz najbliższy przyjaciel, który decyduje o jakości i długości naszego życia, dlatego powinnyśmy troszczyć się o nie każdego dnia – mówi dr Katarzyna Jasiewicz, lekarz medycyny estetycznej, promotorka zdrowia i autorka książki „Ciałoterapia”. W rozmowie z Hello Zdrowie wyjaśnia, jak nauczyć się cielesności i akceptacji swojego ciała oraz jak wychować córkę, żeby była dumna z bycia kobietą. Wymienia także, jakie błędy popełniamy, kierując się swoim wyglądem, ale niekoniecznie zdrowiem.

Marta Dragan: Od ponad 20 lat obserwuje pani ciała pacjentek. Jakie wnioski się nasuwają?

dr Katarzyna Jasiewicz: Zauważam, że kiedy panie akceptują swój wygląd, starzeją się wolniej. To z akceptacji wynika troska, prowadząca do samoobserwacji, samobadania i dbania o swój wygląd. Najczęściej nie lubimy swojego brzucha, nie znamy okolic intymnych i miednicy. Większość pań woli nie rozmawiać o swojej intymności. Media od kilku lat robią dużo dobrego w tej kwestii, pokazując, że nie ma się czego wstydzić, że to tematy, o których powinno się rozmawiać. Ale o tym, jak trudno rozmawiać świadczy choćby ubogość słownictwa zarezerwowanego dla naszej intymności.

Skąd biorą się różnice w postrzeganiu swojego ciała? Dlaczego jedne kobiety akceptują swój wygląd, a inne nie?

Pierwszym nauczycielem jest matka. Potem inne kobiety, a dopiero po nich mężczyźni. Seksuolodzy mówią, że już pierwszy kontakt matki z dzieckiem jest tym kontaktem, którym podświadomie możemy przekazać coś dobrego lub złego. Dlatego bardzo ważne jest, by już podczas pierwszego kontaktu cieszyć się z bycia mamą swojej córki.

Jak w takim razie wychować córkę, żeby czuła się dumna z bycia kobietą? Jak powinna wyglądać nauką cielesności i akceptacji ciała?

Najważniejszym sposobem kontaktu z małym dzieckiem jest dotyk. Warto poświęcić mu uwagę. Wystarczą proste gesty, jak na przykład położenie ręki na brzuszku podczas zmiany pieluszki. Dzieci nie należy porównywać z innymi, nie mogą rywalizować o to, jak szybko rosną, jak wyglądają ich włosy. Akceptujmy je takimi, jakie są. Będą to czuć. Nauczyła mnie tego pani neonatolog. Kiedyś na wizycie pokusiłam się o porównanie mojej córki z dużo od niej większą i cięższą rówieśniczką. Dostałam szybką reprymendę od lekarki, że moja córka będzie tyle ważyć za 4 miesiące, a moim zadaniem jest oceniać czy moje dziecko rozwija się i robi postępy we własnym rytmie, a nie porównywać je z innymi. Tym bardziej nie porównujmy starszych dzieci i jeszcze w ich obecności, bo może to dać początek problemów z samoakceptacją.

Nie rywalizujmy wysadzając córkę zbyt szybko na nocnik tylko dlatego, że dziecko koleżanki już potrafi z niego korzystać. Dojrzałość zwieraczy występuje około 20. miesiąca życia i dopiero wtedy może w świadomy sposób komunikować, kiedy chce siusiu a kiedy nie. Zbyt wczesne korzystanie z nocnika często jest możliwe tylko dzięki sikaniu na siłę, by sprawić nam przyjemność lub usłyszeć melodyjkę.

Nie wstydźmy się naszego ciała przed dziećmi. Nie chodzi o to, żeby epatować nagością, ale jeśli zdarzy się, że dziecko zobaczy nas nago, to nie próbujmy się ukrywać, jakby to było coś zdrożnego. Pamiętaj, że twoje ciało jest takim samym ciałem, jak ciało twojej córki. Jest po prostu trochę starsze. „Nie paraduj na golasa”, „nie świeć pupą” – jeśli nasza córka słyszy ciągle takie hasła, to nagość źle się jej kojarzy. W konsekwencji  miejsca intymne traktuje jako coś gorszego. Tymczasem nie ma dobrych i złych części ciała – wszystkie są równe i tak je traktujmy.

Kiedy mówimy o swoim ciele, nie narzekajmy, że się postarzało. Dziecko proces starzenia odbiera jako przykry i destrukcyjny. Każdy wiek ma swoje zalety i taki przekaz powinna usłyszeć od nas córka.

To, że akceptujemy proces starzenia, nie oznacza, że mamy być zaniedbane. Dbałość jest wynikiem akceptacji. Jeśli akceptujemy siebie, to powinnyśmy zatroszczyć się o swoje ciało. Nie odchudzajmy się na siłę. Jeśli już to robimy, nie narzekajmy przy dziecku na kiepskie efekty. Pamiętajmy, że dzieci powielają zachowania rodziców. Jeżeli córka przez całe dzieciństwo słyszała, że mama ciągle była niezadowolona z wyglądu swojego ciała, widziała, że zawsze była na diecie, to na takim gruncie wyhodowała w sobie niemiłość do ciała.

Mówmy swoim córkom, że ciało jest dla nas źródłem przyjemności. Seksuolodzy uważają, że naturalne rozmowy o tym, że bliskość daje rodzicom przyjemność, jest dla dzieci świadectwem ich miłości. Tak rodzi się i wzmacnia poczucie bezpieczeństwa. Jeżeli nie podejmiemy próby rozmowy z dzieckiem o seksualności przed okresem dojrzewania, później nie znajdziemy w nim partnera do takiej dyskusji. Wyedukuje się samo.

W swojej książce „Ciałoterapia’ napisała pani, że miednica jest kobiecym centrum dowodzenia, przemilczanym źródłem przyjemności. Skąd takie przekonanie?

W zależności od tego jaką kobietą jesteśmy, jedni powiedzą, że naszym centrum jest rozum, inni, że serce a jeszcze inni że miednica. Jak mawiają poeci – miejsce skąd pochodzi świat. Z punktu widzenia anatomicznego miednica łączy ze sobą górny i dolny odcinek szkieletu, a to oznacza, że to tak naprawdę od niej zależy, jak wyglądamy, a dokładnie jaką postawę przyjmujemy. Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że od pozycji miednicy zależy wygląd naszych piersi i pleców. Prawidłowe ustawienie miednicy powoduje, że nasza sylwetka ma neutralną postawę, jest zachowana równowaga i nie dochodzi do przeciążeń. Niewłaściwe ustawienie miednicy może powodować obrzęki kończyn dolnych, zmniejszenie powierzchni oddechowej, skrzywienia kręgosłupa.

Miednica to również epicentrum emocji. Jest zbudowana z kilku mniejszych kości, które pod wpływem ruchów i bodźców oddziałują na siebie. Ściana dolna miednicy składa się z trzech warstw mięśni z czego najbardziej istotną nie jest warstwa zewnętrzna, w której znajdują się zwieracze, a wewnętrzna, tj. ta skierowania ku brzuchowi. Znajduje się tam tzw. mięsień dźwigaczodbytu zbudowany w większości z mięśni dna miednicy. Większość z tych mięśni przyczepia się do tak zwanej kości ogonowej.

Jeżeli żyjemy w ciągłym stresie, napinamy się i podobnie jak zwierzęta kulimy „podwijając ogon pod siebie”, co powoduje zwiększone napięcie dna miednicy. Od takiego stanu do bolesnych miesiączek czy bolesnych stosunków jest już blisko. Kumulacja emocji w miednicy dla wielu kobiet jest źródłem cierpienia. Uczymy, jak ćwiczyć mięśnie dna miednicy każdego dnia, aby nie były zbyt wiotkie, bo to może doprowadzić do objawów wysiłkowego nietrzymania moczu i zbyt napięte, co może powodować dolegliwości. Na nawilżenie i ukrwienie tkanek oraz ich jędrność znakomicie wpływają zabiegi wykonywane falami radiowymi podnoszącymi temperaturę tkanki do 42-44 stopni Celsjusza.

Z jakimi problemami najczęściej przychodzą do pani pacjentki, co chcą poprawić?

Najczęściej z wysiłkowym nietrzymaniem moczu. Ten problem dotyczy nie tylko kobiet w okresie okołomenopauzalnym. Nawet 20 czy 30-latki popuszczają mocz w trakcie śmiechu. To jest pierwszy objaw, który świadczy o tym, że mięśnie są słabsze. Później kropelki moczu pojawiają się w sytuacjach, kiedy w sposób nagły działa tłocznia brzucha, czyli w czasie podskakiwania, biegania, skakania na skakance, kaszlu czy kichania. O drugim stopniu wysiłkowego nietrzymania moczu mówimy wtedy, kiedy gubimy mocz w czasie wchodzenia po schodach czy dźwigania, zaś o trzecim, kiedy kropelki moczu ulatują niezależnie od pory czy wykonywanej czynności.

Jak wygląda proces leczenia wysiłkowego nietrzymania moczu?

Pierwszy stopień bardzo łatwo można cofnąć ćwiczeniami. Istnieją specjalne urządzenia, które wprowadza się do pochwy. Można nimi kontrolować aktywność, nasilenie czy rodzaj ćwiczeń. Można również stosować stożki dopochwowe – stopniowo zwiększając ich ciężar, a zmniejszając wielkość. Stożki motywują do tego, by kontrolować mięśnie dna miednicy, ponieważ kiedy wysuwają się, staramy się je przytrzymywać. Przy kolejnych stopniach, kiedy nietrzymanie moczu nie podlega wyłącznie ćwiczeniom, można wykonać zabieg operacyjny. Nie ma on zbyt dobrej sławy. Zwykło się mówić, że polega na wszyciu sztywnej taśmy do spojenia łonowego od wewnątrz. Używane obecnie taśmy są elastyczne a ich sposób mocowania zapewnia im dodatkową ruchomość. Niektóre z nich dają możliwość regulacji długości w zależności od wykonywanej aktywności fizycznej.

Inną z metod poradzenia sobie z wysiłkowym nietrzymaniem moczu jest ostrzykiwanie kwasem hialuronowym okolic cewki moczowej. Jest to działanie czasowe, za którym często nie idzie wcześniejsze wykonanie badań urologicznych, mające na celu określenie dokładnego stopnia i powodu nietrzymania moczu. Sytuacja o tyle się komplikuje że, jeśli ta metoda okazuje się nieskuteczna, wymagany jest zabieg chirurgiczny. Wówczas trzeba zaczekać, aż materiał się wchłonie albo go usunąć. Polskie Towarzystwo Urologiczne zaleca w przypadku drugiego i trzeciego stopnia nietrzymania moczu stosować zabiegi chirurgiczne, nie podawanie kwasu.

Jeżeli nie jesteśmy zwolenniczkami inwazyjnych zabiegów, to możemy zastosować tak zwane pessaria, czyli krążki dopochwowe zbudowane z silikonu. Właściwie dobrane i odpowiednio zakładane podtrzymują sklepienie pochwy, unosząc jej ścianki, dzięki czemu cewka moczowa i pęcherz moczowy znajdują się w lepszej pozycji. Kobiety mogą same je zakładać, ale powinny być właściwie poinstruowane przez urologa. W tej chwili są już takie metody, które polepszają jakość życia do tego stopnia, że patrząc przez pryzmat intymności, kobiety czują się młodsze o naście lat.

Jak to możliwe? Co jest wartością dodaną takich zabiegów? I co to za zabiegi?

Przy okazji zabiegów falami radiowymi i odpowiednich ćwiczeń wartością dodaną jest wzrost nawilżenia i poprawa odczuwania. Ten zabieg zalecany jest paniom z anorgazmią, czyli problemem nie przeżywania orgazmów. W tym przypadku zwiększenie ukrwienia i nawilżenie powoduje wzrost reaktywności zakończeń nerwowych. Istnieją dwie nowoczesne technologie zabieg falami radiowymi ThermiVa lub zabiegi laserowe przy czym te ostatnie są bardziej inwazyjne. Oba działają biorewiatalizująco spowalniając procesy starzenia okolic intymnych i pojawienie się objawów atrofii urogenitalnej. To zmiany okolic intymnych, zarówno zewnętrznych jak i wewnętrznych, wynikających ze spadku poziomu estrogenu. Jej objawami może być pojawienie się suchości w pochwie, ryzyko wynikających z tego otarć, uczucie pieczenia, wiotczenie ścianek pochwy oraz pojawienie się wysiłkowego nietrzymania moczu.

Na jakość śluzówki i życia intymnego kobiet po menopauzie korzystnie wpływa hormonalna terapia zastępcza. Jeśli nie ma przeciwwskazań, to dobrze jest ją stosować. Ukrwienie poprawiają estrogeny zawarte w żelach stosowanych miejscowo. Biorewitalizują i uzupełniają niedobory estrogenów, które wynikają ze zmian gospodarki hormonalnej, właściwych dla okresu przekwitania. Niezależnie od tego ile mamy lat ważne jest zwracanie uwagi nie tylko na jakość śluzówki pochwy, ale też na objawy pierwszego stopnia wysiłkowego nietrzymania moczu.

Na kondycję naszej waginy ma wpływ wiele czynników m.in. to jak o nią dbałyśmy przez ostatnie lata, jakiej używałyśmy bielizny czy była tylko dla oka, czy również z myślą o ciele, jakie wykonywałyśmy ćwiczenia, na jakim siodełku rowerowym jeździłyśmy, jaką profilaktykę procesów starzenia prowadziłyśmy. Zbliżenia intymne wskutek wzrostu ukrwienia okolic intymnych stanowią świetną profilaktykę przeciwstarzeniową, więc kobiety nie powinny z nich rezygnować w czasie menopauzy i po niej.

Jakie konsekwencje rodzi brak seksu?

Nie można jednoznacznie odpowiedzieć. Ale porównując go do aktywności fizycznej, jego brak może powodować skłonności do cukrzycy typu drugiego, czego konsekwencją jest tendencja do otyłości brzusznej i osteoporozy. Seks jest dobrym treningiem dla naszego układu naczyniowego i krwionośnego.

Jak możemy dbać o nasze miejsca intymne?

Zrobimy wiele dobrego, jeśli po prostu je zaakceptujemy. Piękno to akceptacja. Nie szukajmy wzorców w filmach pornograficznych, nie porównujmy swoich miejsc intymnych, do tych które widzimy w modelingu. U każdej z nas okolica intymna będzie wyglądała inaczej. I to jest normalne. Pewne dysfunkcje czy różnice w budowie, które sprawiają nam dyskomfort, powinnyśmy konsultować pod okiem specjalisty. Czasem wargi sromowe są większe i powodują ryzyko otarć czy trudności w dobraniu odpowiedniego ubrania, ale medycyna estetyczna nie śpi i na to również ma rozwiązania. Korekta okolic intymnych wykonana przez przeszkolonego lekarza jest zabiegiem bezpiecznym. Zabiegiem, który jest ogólnie dostępny dla każdej z nas i nie należy się go bać.

Jeśli chodzi o codzienną profilaktykę, to powinnyśmy spojrzeć na miejsca intymne jak na każdą inną część naszego ciała. One również wymagają troski. Również podlegają procesom starzenia się.

Wykonując ćwiczenia, należy pamiętać o tym, by nie obciążać mięśni dna miednicy. Jeżeli będziemy na przykład skakać na skakance często i długo, możemy doprowadzić do nadmiernego obciążenia tych mięśni, bo między poszczególnymi ćwiczeniami nie będą miały czasu, żeby się zregenerować. O tym powinien pamiętać każdy trener personalny. Podobnie z bieganiem. Bieganie jest zdrowe, a nawet pozytywnie uzależniające, jeśli właściwie się je uprawia. Jednak bezrefleksyjne może obciążyć mięśnie dna miednicy. Ćwiczenie to jedno, ale powinnyśmy również wiedzieć, jak siedzieć.

Jak powinna wyglądać prawidłowa postawa siedząca?

Najlepsza postawa siedząca jest wtedy, kiedy ciężar ciała opieramy na tzw. guzach kulszowych. Nie przyjmujmy pozycji na wpół leżącej, ponieważ wtedy ciężar całego ciała opiera się na kości ogonowej, a to wpływa negatywnie na mięśnie dna miednicy. Poza siedzeniem ważny jest sposób wykonywania czynności fizjologicznych. Jak to ujęłam w swojej książce „Ciałoterapia” – czynności biologiczne wykonujmy zgodnie z fizjologią. Przede wszystkim przy oddawaniu moczu nie powinnyśmy przeć. Dlatego tak ważne jest to, o czym wspomniałam wcześniej, czyli nie wywieranie na dziecku presji związanej z szybkim przestawieniem się z pampersa na nocnik. Jeżeli jako małe dziewczynki nauczyłyśmy się przeć podczas oddawania moczu, to najprawdopodobniej utrwalimy ten wzorzec i jako dorosłe kobiety będziemy sikały na siłę.

Co to znaczy dobrze sikać?

Przyjąć po prostu swobodną pozycję, dać ciału kilka sekund, by pęcherz moczowy sam zaczął się opróżniać. Ściany pęcherza zbudowane są z mięśnia wypieracza, który podczas komfortowej sytuacji, sam się kurczy i uwalnia mocz. Tutaj nie trzeba żadnego wysiłku. Przy częstym siusianiu na siłę „zużywamy” mięśnie dna miednicy bardziej, niż powinnyśmy. Jeśli chodzi o kwestię wypróżniania, to również popełniamy jeden podstawowy błąd. Nowoczesne urządzenia sanitarne dyktują nam przyjmowanie siedzącej pozycji podczas wypróżniania. Tymczasem najlepszą pozycją jest pozycja kucająca. W tej pozycji odbytnica ma pionowy przebieg, dzięki czemu defekacja następuje prościej. Taka pozycja w przyszłości może nas ustrzec się przed hemoroidami.

Jakie sygnały wysyła nasza wagina, kiedy coś jest z nią nie tak? Jak sprawdzić, kiedy jest dobrze, a kiedy powinnyśmy iść do specjalisty?

Takie proste badanie pochwy możemy wykonać przez włożenie do niej dwóch palców, które lekko rozchylamy. Sprawdzamy, czy ścianki pochwy obejmują je w łagodny sposób, czy nie jest za luźno albo za ciasno. Jeżeli czujemy opór, ale nie jest on bardzo silny, to znaczy, że wszystko jest w porządku. Jeżeli odczuwamy wiotkość, a tak może być na przykład po porodzie, to nie należy od razu zakładać, że konieczna będzie korekta czy plastyka pochwy, bo to często znak, że musimy stopniowo ćwiczyć. Z kolei jeśli odczuwamy zbyt duże napięcie, które może być skutkiem stresującego trybu życia, urazu, niewłaściwych nawyków lub innych, należy udać się do specjalisty, żeby rozluźnił mięśnie, gdyż napięte mogą być powodem zarówno bolesnych miesiączek, jak i bolesnych stosunków.

Jakie błędy popełniamy kierując się swoim wyglądem, ale niekoniecznie zdrowiem?

Stawiamy na modelującą bieliznę i ubrania, które modelując nasze ciało wcale mu nie ułatwiają funkcjonowania. Wiele złego robi częste noszenie gorsetów. Podziwiamy wąskie talie pań na renesansowych obrazach. Tymczasem fizjologicznie takich wcięć oczywiście nie miały. Pomogły im właśnie gorsety. Ich regularne noszenie również w nocy sprawiało, że ciało zaczynało się deformować. Dochodziło do przemieszczania tkanki tłuszczowej. Ucisk był tak duży, że w okolicy pasa tkanka tłuszczowa rozsuwała się, zwiększając objętość klatki piersiowej oraz obręczy barkowej. Do tego w pakiecie szło zniekształcenie żeber. Narządy wewnątrz przybierały wręcz karykaturalne kształty. Jelita były często niedokrwione. Fizjologicznie wątroba jest ułożona poziomo, ale w wyniku ucisku pionizowała się. Żołądek był podsunięty pod przeponę, a uniesiona przepona ku górze pozwalała oddychać tylko torem piersiowym a nie brzusznym. Blokada oddechu brzusznego powodowała zmniejszenie pojemności płuc, czego skutkiem była mniejsza wydolność oddechowa. To tyle jeśli chodzi o to, co działo się od pasa w górę. Od pasa w dół było jeszcze gorzej. Wszystkie narządy były spychane do miednicy mniejszej, co sprawiało, że mięśnie dna miednicy czuły się mniej więcej tak, jak w bardzo zaawansowanej ciąży.

Stawiając na bieliznę uciskającą i korygującą odzież, robimy sobie taką samą krzywdę, jak nasze poprzedniczki. Wydaje się nam, że przez takie fatałaszki będziemy jedynie częściej sikać, bo pęcherz moczowy jest dociśnięty albo płycej oddychać, bo gorset uciska nam część brzuszną. Zapominamy jednak o tym, co dzieje się w ściśniętym brzuchu. Podczas normalnego oddechu narządy przemieszczają się. Kiedy oddychamy torem brzusznym, przepona obniżając i podnosząc się, porusza innymi narządami. Ruch jest bardzo potrzebny narządom dla prawidłowego ukrwienia i funkcjonowania. Nie możemy myśleć, że ciało to nasze opakowanie czy rzecz, którą należy eksponować. Ciało to nasz najbliższy przyjaciel, który decyduje o jakości i długości naszego życia, dlatego powinnyśmy troszczyć się o nie każdego dnia.

dr Katarzyna Jasiewicz – lekarz medycyny estetycznej, promotorka zdrowia, ekspert medialny. Od 1995 roku zajmuje się zastosowaniem laserów w medycynie. Prowadzi w Krakowie Consensus med Instytut Piękna, wykonując w nim pełen zakres zabiegów medycyny estetycznej, laseroterapii, chirurgii i ginekologii. Autorka projektu „Matki i Córki – Historia Piękna” oraz książki „Ciałoterapia”. www.cialoterapia.com

Opublikowano w